Na samym początku powinnam przeprosić wszystkich, którzy zaglądali tu przez cały czas mojej nieobecności licząc na nowy post. Żeby się wytłumaczyć powinnam chyba napisać z 10 oddzielnych postów, w których krok po kroku wyjaśniam ciąg przyczynowo-skutkowy, przez który blog został zepchnięty niemalże w niebyt.
Ale oto jestem :)
I chcę się Wam trochę wytłumaczyć. Do tej pory trochę Wam o sobie opowiedziałam. Wiecie, że mam męża, że skończyłam studia, że szukałam pracy, bo moje 3 literki przed nazwiskiem nie okazały się przepustką do kariery (a jeśli nie wiecie to TUTAJ znajdziecie podsumowanie roku 2013, gdzie przybliżam co ważniejsze wydarzenia). Wiecie też, jakie miałam postanowienia. I muszę się przyznać, że część z nich nawet udało mi się zrealizować :)
I chcę się Wam trochę wytłumaczyć. Do tej pory trochę Wam o sobie opowiedziałam. Wiecie, że mam męża, że skończyłam studia, że szukałam pracy, bo moje 3 literki przed nazwiskiem nie okazały się przepustką do kariery (a jeśli nie wiecie to TUTAJ znajdziecie podsumowanie roku 2013, gdzie przybliżam co ważniejsze wydarzenia). Wiecie też, jakie miałam postanowienia. I muszę się przyznać, że część z nich nawet udało mi się zrealizować :)
Otóż na mojej liście znalazło się między innymi zrobienie prawa jazdy. I zrobiłam! Któregoś dnia po prostu chwyciłam za telefon, zadzwoniłam do szkoły nauki jazdy, wybrałam instruktora, a niespełna miesiąc później odbierałam prawo jazdy. Moja radość była przeogromna, bo czynność ta była u mnie zawieszona od ponad 3 lat. Tak więc teraz oto jestem prawdziwym kierowcą i mknę swą "limuzyną" po polskich drogach ;)
pierwszy wspólny 1000 kilometrów udokumentowany :)
A mam gdzie podróżować. Bo w maju zrobiłam kurs na instruktora Bokwa Fitness. Nie wiecie co to? Zajrzyjcie na mój facebookowy profil, to zobaczycie o co w tym wszystkim chodzi :) Teraz nie będę Wam tym głowy zawracać, bo i tak na blogu pojawi się więcej postów dotyczących fitnessu. Ale powiem tyle, że biorę udział w różnych eventach i dużo ćwiczę i sprawia mi to ogromną frajdę :)
Wiele nie schudłam, ale schudłam. W sumie 5kg. I odżywiam się zdrowiej. Pewnego dnia mój mąż powiedział "a może spróbujemy diety bezglutenowej?". Byłam przerażona. No bo jak to? Tak bez pieczywa, makaronów, mąki itd.? Ale się udało. Od 6 miesięcy nie jem glutenu (chyba że okazyjnie przy świętach) i czuje się bardzo dobrze. Dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście poczytać więcej o moich nawykach żywieniowych.
Najważniejszym punktem wydaje mi się jednak znalezienie pracy w zawodzie. Udało się! Najpierw w kwietniu dostałam się na staż do agencji public relations. Przez 3 miesiące, pracując na pełny etat, zarobiłam tyle co minimalna krajowa. Praca na umowę o dzieło, ale mnie traktowano jak na umowę o pracę. Po krótkiej rozmowie po 3 miesiącach podziękowałam za dalszą współpracę i odeszłam z podniesioną głową. Teraz już wiem, że PR korporacyjny jest nie dla mnie. Za to 2 tygodnie później znalazłam już nową pracę. Jako copywriter. Radość aż do sufitu. Pracuję już tam od pół roku i mam tyle przemyśleń, że to też pomysł na oddzielny post.
Dzisiaj postanowiłam powrócić do blogowania. Kierując się tym, że w 2014 roku najlepsze były te spontaniczne decyzje, otworzyłam bloga i zaczęłam pisać. Postanowień na 2015 nie mam. Może jedno, chociaż też nie do końca nazwałabym to postanowieniem. Grunt, że wiem co chcę osiągnąć. I chciałabym, żebyście towarzyszyli mi w tej drodze. W końcu razem raźniej :)
A na sam koniec: wszystkiego dobrego w nowym roku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz