niedziela, 18 stycznia 2015

Gdzie byłam, jak mnie nie było? Podsumowanie roku 2014

Na samym początku powinnam przeprosić wszystkich, którzy zaglądali tu przez cały czas mojej nieobecności licząc na nowy post. Żeby się wytłumaczyć powinnam chyba napisać z 10 oddzielnych postów, w których krok po kroku wyjaśniam ciąg przyczynowo-skutkowy, przez który blog został zepchnięty niemalże w niebyt.

Ale oto jestem :)
I chcę się Wam trochę wytłumaczyć. Do tej pory trochę Wam o sobie opowiedziałam. Wiecie, że mam męża, że skończyłam studia, że szukałam pracy, bo moje 3 literki przed nazwiskiem nie okazały się przepustką do kariery (a jeśli nie wiecie to TUTAJ znajdziecie podsumowanie roku 2013, gdzie przybliżam co ważniejsze wydarzenia). Wiecie też, jakie miałam postanowienia. I muszę się przyznać, że część z nich nawet udało mi się zrealizować :)

Otóż na mojej liście znalazło się między innymi zrobienie prawa jazdy. I zrobiłam! Któregoś dnia po prostu chwyciłam za telefon, zadzwoniłam do szkoły nauki jazdy, wybrałam instruktora, a niespełna miesiąc później odbierałam prawo jazdy. Moja radość była przeogromna, bo czynność ta była u mnie zawieszona od ponad 3 lat. Tak więc teraz oto jestem prawdziwym kierowcą i mknę swą "limuzyną" po polskich drogach ;)

pierwszy wspólny 1000 kilometrów udokumentowany :)


A mam gdzie podróżować. Bo w maju zrobiłam kurs na instruktora Bokwa Fitness. Nie wiecie co to? Zajrzyjcie na mój facebookowy profil, to zobaczycie o co w tym wszystkim chodzi :) Teraz nie będę Wam tym głowy zawracać, bo i tak na blogu pojawi się więcej postów dotyczących fitnessu. Ale powiem tyle, że biorę udział w różnych eventach i dużo ćwiczę i sprawia mi to ogromną frajdę :)



Wiele nie schudłam, ale schudłam. W sumie 5kg. I odżywiam się zdrowiej. Pewnego dnia mój mąż powiedział "a może spróbujemy diety bezglutenowej?". Byłam przerażona. No bo jak to? Tak bez pieczywa, makaronów, mąki itd.? Ale się udało. Od 6 miesięcy nie jem glutenu (chyba że okazyjnie przy świętach) i czuje się bardzo dobrze. Dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście poczytać więcej o moich nawykach żywieniowych.


Najważniejszym punktem wydaje mi się jednak znalezienie pracy w zawodzie. Udało się! Najpierw w kwietniu dostałam się na staż do agencji public relations. Przez 3 miesiące, pracując na pełny etat, zarobiłam tyle co minimalna krajowa. Praca na umowę o dzieło, ale mnie traktowano jak na umowę o pracę. Po krótkiej rozmowie po 3 miesiącach podziękowałam za dalszą współpracę i odeszłam z podniesioną głową. Teraz już wiem, że PR korporacyjny jest nie dla mnie. Za to 2 tygodnie później znalazłam już nową pracę. Jako copywriter. Radość aż do sufitu. Pracuję już tam od pół roku i mam tyle przemyśleń, że to też pomysł na oddzielny post.

Dzisiaj postanowiłam powrócić do blogowania. Kierując się tym, że w 2014 roku najlepsze były te spontaniczne decyzje, otworzyłam bloga i zaczęłam pisać. Postanowień na 2015 nie mam. Może jedno, chociaż też nie do końca nazwałabym to postanowieniem. Grunt, że wiem co chcę osiągnąć. I chciałabym, żebyście towarzyszyli mi w tej drodze. W końcu razem raźniej :) 

A na sam koniec: wszystkiego dobrego w nowym roku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz