środa, 21 stycznia 2015

Jak być fit i nie zwariować?

Obiecałam Wam (a w zasadzie uprzedziłam Was ;) ) w ostatnim poście, że będzie więcej o aktywności fizycznej. Dlatego też dzisiaj postanowiłam napisać kilka słów o tym, jak w natłoku motywacyjnych stron być fit, ale nie zwariować.



Na wstępie zaznaczę, że do napisania tej notki zainspirowały mniej 2 blogerki: Agnieszka czyli Life Managerka oraz Magda z Piękne Zdrowie. Każda z nich poruszyła bardzo istotne kwestie dotyczące motywacji i bycia fit. Otóż od kilku lat obserwujemy znaczny wzrost zainteresowania zdrowym odżywianiem i aktywnością fizyczną. Alleluja! Po tylu latach siedzenia na kanapie i oglądania seriali lub reality show w końcu postanowiliśmy ruszyć się z fotela i zadbać o siebie, żeby nie wyglądać jak przeciętni mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Pokłony dla każdego, kto zmienił swoje nawyki życiowe. To się naprawdę chwali.

Ale jest też druga strona medalu, która pokazuje, że bardzo łatwo jest nam przeskoczyć ze skrajności w skrajność. Otóż pojawiło się mnóstwo specjalistek od bycia fit, łącznie z Ewą Chodakowską na czele. A każda z nich zaczęła mówić, że dzień bez ćwiczeń, to dzień stracony i że przecież każda z nas może znaleźć 30 minut każdego dnia żeby poćwiczyć. Zaraz, a gdzie czas na regenerację? Gdzie czas wolny, podczas którego nasze mięśnie się regenerują, kształtują? Przecież ćwicząc codziennie, zmuszamy je do nieustannej pracy. To tak jakby nam ktoś kazał pracować 7 dni w tygodniu. Męczące, prawda? No właśnie.



Jako instruktor fitness czasami sama mam wyrzuty sumienia wobec siebie, że danego dnia nie ćwiczyłam i nie zrobiłam nic, aby polepszyć swoją formę. Ale niestety nie każdego dnia jestem w stanie wziąć się za frak i pójść na siłownię czy poćwiczyć chociażby w domu. Kurs zrobiłam w maju i od tamtej pory spotykam i poznaje wielu instruktorów. Uwierzcie mi, że większość z nich ma też normalne pełnoetatowe prace, a jedynymi ich zajęciami sportowymi są te, którzy oni sami prowadzą. I jak tylko się spotykamy, to widać kto jest przemęczony. Ja też pracuje na etat (chociaż zdalnie to i tak jestem dostępna dla pracodawcy 40 godzin tygodniowo), tak samo jak inni muszę posprzątać dom, zrobić zakupy, pranie, prasowanie, ugotować obiad itd. Na wyłączne poświęcenie się sportowi są w stanie pozwolić sobie tylko naprawdę znani instruktorzy, których samo nazwisko przyciąga klientów jak magnez. 

Cały zeszły tydzień przeleżałam w łóżku. Zmogła mnie choroba. W poprzedzającym tygodniu nie miałam dużo zajęć więc w 3 dni poszłam na siłownię i na zajęcia fitness. W weekend z kolei miałam 2 eventy. Jeden, który trwał 4 godziny, a kolejnego dnia, w niedzielę, następny maraton trwający 3 godziny. Ćwiczyłam w sumie 5 dni pod rząd. I chociaż w sobotę moja Bokwa miała raptem pół godziny pokazu, to postanowiłam poćwiczyć z innymi. Jednym z zaproszonych instruktorów był Tomek Zamiela (autor programów TMT i GFS). Było to nasze kolejne spotkanie i rozmawialiśmy o tym, jak w wirze postanowień noworocznych zwiększa się ilość klientów na siłowniach i o tym, że w lutym ta ilość topnieje. A część z nich głównie ze względu na kontuzje. Tomek wspominał, że nie raz przychodziły do niego klientki i mówiły, że nabawiły się kontuzji, nie mogą ćwiczyć, a chcą. "Co zrobić?" - pytały, a odpowiedź Tomka była zawsze taka sama "wyleczyć kontuzje i zacząć od początku". No ale wracając do wątku głównego - przyczyną mojej choroby okazało się przemęczenie organizmu. Skutek był taki, że dostałam antybiotyk, a że towarzyszyły mi też silne bóle całego ciała (nawet palce mnie bolały) dostałam lek, który przepisuje się osobom zmagającym się z chorobami reumatoidalnymi. A takie leki to nic dobrego.

Naprawdę rozumiem chęć zrzucenia kilogramów i rozumiem, jak wielka presja jest wymagana na każdym z nas, nie tylko instruktorach, ale też zwykłych klientach siłowni i klubów fitness. Programy w stylu "schudnij w 30 dni 10 kg" są kuszące, ale nie są warte naszego zdrowia. Dlatego uważam, że każde ćwiczenie powinniśmy wykonywać z uśmiechem na ustach i ćwiczyć nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że chcemy.



Jeśli nie chcecie sobie zaszkodzić i cenicie swoje zdrowie, poproście o pomoc trenera personalnego. Przekonacie się na własnej skórze, że wasz trening nie będzie rozpisany na 7 dni w tygodniu.

A wszystkim, którzy walczą o zgrabną sylwetkę: POWODZENIA :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz