środa, 18 marca 2015

Małe kryzysy

Włosy nie układają się tak, jakbyśmy chciały, tost się przypala, woda kipi, telefon dzwoni, a do tego już dawno powinnaś wyjść z domu. Małe kryzysy dopadają nas każdego dnia. Chyba jeszcze nigdy nie udało mi się przeżyć dnia, bez chociaż jednego. Ale cóż, kryzysy są od tego, aby stawić im czoło.  


Wczorajszy dzień nie różnił się niczym od poprzednich. Wstałam rano, zrobiłam śniadanie, mąż szykował się do pracy, włączyłam nasz ulubiony serial, zjedliśmy śniadanie na spokojnie, a ja przystąpiłam do dalszego życia bezrobotnej. Posprzątałam mieszkanie, przejrzałam ogłoszenia o pracę i nim się obejrzałam była już godzina 13 i jadłam obiad. Spokojny poranek przemienił się w lekko nerwowe popołudnie. Nagle kubek z herbatą przewraca się, a cała jego zawartość wylewa się. Herbata ląduje na dywanie, stoliku, telefonie, tablecie, zeszycie z notatkami, zasłonie, a co gorsza - na podpisanych zaświadczeniach o odbytych praktykach. Idę do ręczniki papierowe i okazuje się, że zostały tylko 3 listki. Jakim niby cudem? Idę do szafy po zapas - nie ma! No kurczę, dopiero co kupowałam dwie wielkie rolki. Biorę więc ścierkę, która nie chłonie napoju i serwetki, z których herbata cieknie niczym z kranu. Po 10 minutach wygrywam walkę. Mam jeszcze 30 minut do wyjścia, więc robię kolejną herbatę i tym razem wszystko inne odstawiam jak najdalej. Gdy przychodzi pora wyjścia na zajęcia jeszcze świeci słońce. Sięgam więc po okulary przeciwsłoneczne, które starannie przechowuje w etui. Wyciągam je i nagle trach! Wypada szybka z jednego okularu. Przyglądam się i okazuje się, że pękła oprawka. Szlag by to trafił! Autobus mi ucieka, ale na zajęcia i tak docieram o czasie. Oczywiście nie jest lekko. Drugi tydzień z rzędu muszę wyganiać poprzednią instruktorkę z sali. Całe szczęście, że zajęcia odbywają się tak jak zaplanowałam. Gdy kończę jest godzina 19, a ja wracam do domu. Całe szczęście, że dzień się kończy, bo nie wiem, czy jeszcze jedna mała rzecz by mnie nie wyprowadziła z równowagi.

Dzisiaj trochę krócej i w trochę innej formie, bo wiem, że każdy ma czasem taki dzień, w którym nie powinien się nawet budzić. Jeśli macie ochotę, zawsze możecie się wyżalić w komentarzach.
P.S. Z myślą o Was wprowadziłam disquus, aby komentowanie nie sprawiało wam trudności :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz