Od razu powiem, że nie jestem nawet pewna, czy znam na to receptę. Dzisiejszy post to będzie tak naprawdę publiczna refleksja nad jednym z moich ostatnich projektów, którego efektem jest totalna porażka. Postanowiłam się z nią rozliczyć publicznie, aby nigdy więcej nie powtórzyć wszystkich błędów, które popełniłam teraz.
Co było do zrealizowania?
Otóż moim projektem było wystartowanie z własną grupą fitness. Chciałam być niezależna od klubów i mieć własnych klientów. Miało się to przełożyć nie tylko na podbudowanie mojej samooceny czy podniesienia zarobków, ale miało być też sprawdzeniem moich umiejętności marketingowca i pr-owca.
Przed wydarzeniem...
Zanim mój "projekt" stał się faktem, długo nad nim rozmyślałam. Musiałam znaleźć salę do wynajęcia, wybrać dzień i godzinę. Dopiero po ustaleniu tych 3 czynników mogłam ruszyć z promocją. W końcu nie mogę robić plakatów reklamujących zajęcia bez żadnych szczegółów. Wszystko zostało ustalone, a ja zabrałam się za robienie plakatów. W sumie siedziałam nad nimi ok.5 godzin - a to nie taka czcionka, a to nie taki kolor tła, a to coś nie pasowało. Niestety, nie stać mnie było na wynajęcie grafika, więc musiałam skorzystać z gimp-a i wykorzystać go na tyle, na ile potrafiłam. Źle nie wyszło, ale oczywiście natrafiłam na problem z wydrukowaniem plakatów. Zaplanowane na 30 minut wyjście z domu skończyło się w sumie prawie 4 godzinną wycieczką w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. I tutaj też miałam przygodę w postaci źle wypełnionej faktury, czego na początku nie zauważyłam, a o czym Wam napisałam w poście refleksyjnym o własnej działalności, o TUTAJ.
Z plakatami w ręku, uzbrojona w nożyczki i taśmę klejącą ruszyłam w okolicę, w której miały się odbyć zajęcia i błagam właścicieli lokali usługowych o możliwość wywieszenia u nich plakatu. Większość okazała się sukcesem i tam gdzie chciałam, rozwiesiłam plakaty. Pozostało mi tylko czekać na meile i telefony od potencjalnych klientów...
Cóż, szczerze mówiąc, niechętnie powiem, że w zasadzie do żadnego wydarzenia nie doszło. Już nie będę mówić o problemach z porozumieniem się z kasjerką, która chciała ściągnąć ode mnie za wynajem znacznie więcej niż było to ustalone i rozmowie z kierownikiem, który powiedział "a na pewno pani chcę wynająć tą salę? Przemyślała to pani?". Ostatecznie nikt nie przyszedł. Nie wiedziałam czy mam płakać czy się złościć.
Po powrocie do domu i uspokojeniu się, postanowiłam zrobić rachunek sumienia i przeanalizować, co zrobiłam nie tak? O to co wyszło:
Z plakatami w ręku, uzbrojona w nożyczki i taśmę klejącą ruszyłam w okolicę, w której miały się odbyć zajęcia i błagam właścicieli lokali usługowych o możliwość wywieszenia u nich plakatu. Większość okazała się sukcesem i tam gdzie chciałam, rozwiesiłam plakaty. Pozostało mi tylko czekać na meile i telefony od potencjalnych klientów...
Po wydarzeniu
Cóż, szczerze mówiąc, niechętnie powiem, że w zasadzie do żadnego wydarzenia nie doszło. Już nie będę mówić o problemach z porozumieniem się z kasjerką, która chciała ściągnąć ode mnie za wynajem znacznie więcej niż było to ustalone i rozmowie z kierownikiem, który powiedział "a na pewno pani chcę wynająć tą salę? Przemyślała to pani?". Ostatecznie nikt nie przyszedł. Nie wiedziałam czy mam płakać czy się złościć.
Co było nie tak?
Po powrocie do domu i uspokojeniu się, postanowiłam zrobić rachunek sumienia i przeanalizować, co zrobiłam nie tak? O to co wyszło:
- nie ta forma zajęć - wybrałam Bokwę, która niestety nie jest popularna i nie przyciąga tak jak Zumba czy inne formy fitnessu;
- zły termin - wybrałam piątek, ostatniego dnia maja z piękną pogodą...chyba więcej mówić nie muszę;
- za mało czasu na marketing - błędy innych zauważam od razu, a sama je popełniłam, chociaż zapowiedziałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. A dlaczego je popełniłam? Bo chciałam ruszyć jak najszybciej i zdążyć przed wakacjami. Niecały tydzień to za mało czasu, aby rozreklamować event. A ja tak właśnie zrobiłam. Chociaż plakaty nadal wiszą w wielu miejscach, to do tej pory miałam tylko 1 telefon;
- za mało źródeł marketingu - postawiłam na 2: plakaty i facebook. Utworzyłam wydarzenie, ale facebook skutecznie blokuje ich widoczność tylko po to, żeby wymusić na nas wykupienie reklamy. Niestety, ulotki były zbyt drogim wydarzeniem, żeby się na nie zdecydować, szczególnie, że miała być to jednorazowa data.
Jeśli znacie inne sposoby na radzenie sobie z porażkami, podzielcie się nimi w komentarzach. Pamiętajcie też, że możecie mnie znaleźć na Facebooku i Instagramie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz