sobota, 14 lutego 2015

Odwyk od internetu

Cóż, tytuł tego posta może wydawać Wam się trochę dziwny, zważywszy na fakt, że właśnie czytacie mój wpis będąc online (tak samo jak ja go pisałam). Ale dzisiaj właśnie naszła mnie pewna refleksja dotycząca wirtualnego życia. Co mnie do tego zainspirowało? Kilka rzeczy i pozwólcie, że się z Wami nimi podzielę i doradzę też, co możemy zrobić, aby cieszyć się życiem nie czując się całkowicie zależnym od świata wirtualnego.




Jak zapewne wiecie z ostatniego posta (dostępny TUTAJ), zapisałam się ostatnio na kurs instruktora fitness, aby poszerzyć swoją wiedzę dotyczącą tej dziedziny i poszerzyć tym samym swoją działalność. Głównym czynnikiem, który przyczynił się do tak spontanicznej decyzji, był fakt, że w mojej pracy zatrudniono darmowe stażystki. Jako że pracuje na umowie o dzieło, fakt, że szkolenie odbywa się codziennie przez pół dnia, nie stanowiło dla mnie żadnego problemu w tym, aby ze szkolenia ustalić priorytet. Jednym z etapów szkolenia jest pisemny egzamin z anatomii i pojęć ogólnych, do którego postanowiłam się solidnie przygotować. Zaczęłam już w ostatnią sobotę, bo postanowiłam, że jeśli będzie to możliwe, nie będę podchodzić do poprawki. W związku z moim zaangażowaniem, odcięłam się trochę od internetu. 4 godziny ćwiczeń dziennie, powrót do domu, prysznic, obiad, a potem nauka. W ramach przerwy i relaksu seriale komediowe w telewizji. I wiecie co, dopiero dzisiaj zorientowałam się, że dzięki szkoleniu, ograniczyłam internet do minimum. I wcale nie jest mi z tym źle. Okazało się, że nie tylko w pracy nikt nic ode mnie nie chciał, ale też, że w świecie Facebooka nie działo się tak wiele.

Dzisiaj jest sobota i walentynki. A nie ma lepszego sposobu na obchodzenie tego święta niż...egzamin z anatomii ;) Egzamin napisany, a ja tuż po nim udałam się na chwilę do swoich rodziców, a potem udałam się na krótki spacer z moim mężem. Wróciliśmy do domu i dopiero po ponad tygodniu, w ramach krótkiego "odmóżdżenia się" - włączyłam komputer. Nic mi nie umknęło w social media i nie stało się nic, co by zaważyło na moich losach. Pochłonięta nauką zafundowałam sobie odwyk, o którym od dawna myślałam. I wiecie co...było super :) Chyba będę sobie robić częściej takie dni offline :) Wtedy znacznie bardziej docenia się zwykłe małe przyjemności.

Nie będę Wam składać walentynkowych życzeń, bo nie każdy je obchodzi. Ale mam nadzieję, że dzisiejsza pogoda sprawiła, że wyszliście z domu i poddaliście się promieniom słońca. Życzę Wam zatem miłego weekendu, zwłaszcza że jutro też się zapowiada ładna pogoda :)

2 komentarze:

  1. Z domu wyszłam, ale promieniom słonecznym się nie poddałam, bo najzwyczajniej w świecie ich nie było ;)
    ___________
    Natalia, http://www.pieceofsimplicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. całe szczęście wiosna coraz bliżej :)

    OdpowiedzUsuń