Dzisiaj trochę inny temat. Tym razem skupię się na czasopismach poświęconych fitnessowi i diecie. Inspiracją dla tego wpisu był numer specjalny Women's Health "Bądź piękna nago". Ten tytuł jest moim ulubionym i czytam go od deski do deski z zapartym tchem. Jednak w wydaniu specjalnym moją uwagę przykuło kilka informacji, które nie za bardzo przypadły mi do gustu.
W tego typu gazetach pojawiają się porady z zakresu treningu, dietetyki oraz kosmetologii. Jak dla mnie te dziedziny łączą się ze sobą, bo dzięki połączeniu ich w całość, możemy pochwalić się nienagannym wyglądem, jednak jak dla mnie, każda z nich powinna mieć swojego specjalistę. Dlatego też mogę Wam doradzać w kwestii treningu, ale jeśli poprosilibyście mnie o indywidualny jadłospis, odesłałabym Was do dietetyka, bo to on jest specjalistą od tego i to on wie, jakich składników brakuje w waszej diecie lub które z nich źle na was działają i bez żadnego problemu znajdzie zamiennik.
W tego rodzaju gazetach problemem jest to, że wszelkie porady piszą zatrudnieni redaktorzy, a nie zawodowi dietetycy. Dlatego aż mną trzęsie, gdy czytam w tak poczytnych gazetach, że przy odchudzaniu pozwalają oni na okazyjne picie drinków. To prawda, że jednego dnia nie schudniesz, jak i jednego dnia nie przytyjesz i od jednego (jedynego!) drinka twoja dieta się nie zawali, ale każdy dietetyk wam powie, że przy odchudzaniu alkohol należy całkowicie wyeliminować z diety.
Drugą sprawą, również związaną z żywieniem, są przepisy, które w nim znajdziemy. Wiele z nich jest dla mnie inspiracją i wiem, że nie są kaloryczne, ale sorry, ręka do góry, kogo z was stać na to, żeby w ciągu tygodnia jeść łososia, krewetki i przegrzebki? No właśnie. Brak zamienników jest podstawowym brakiem i to bym najchętniej zmieniła. Dlatego też uważam, że lepszą inwestycją jest wizyta u dietetyka, który dobierze dietę również do zasobności waszego portfela ;)
Powszechnie wiadomo, że nie ma uniwersalnych rozwiązań i powinniśmy szukać takich, które właśnie dla nas są odpowiednie. W gazetach się tym nie przejmują, bo ich zadaniem nie jest dogodzenie każdemu, lecz po prostu pokazanie, jak ćwiczyć daną część ciała. Czasem jednak niektóre ćwiczenia nie są odpowiednie dla każdego i należy je zamienić na inne, ale również takie, które są przeznaczone dla danej grupy ciała. Trzeba przyznać jedno: wspominają o tym, żeby ćwiczyć pod okiem trenera, jeśli jest się osobą początkująca. Za to mają plus :)
A skoro już o treningu mowa. Czy wiecie, jakie jest najczęściej używane zdanie w artykułach poświęconym treningom? "Ten trening z powodzeniem możesz wykonać w domu i nie musisz wcale kupować drogiego karnetu na siłownię". Tak mówią, ale co za chwilę czytamy? Że przyda się nam kilka par hantelków, steper, step, skakanka, linka itd. itp. Większość ćwiczeń możemy wykonać z obciążeniem własnego ciała, ale dodatkowe obciążenie zwiększa jego efektywność. Skoro więc radzą nam, że nie musimy iść na siłownię żeby zaoszczędzić, czemu każą nam kupować sprzęt, który zajmie trochę miejsca, a co ważniejsze, na który wiele z nas nie ma miejsca, i na który nas może być nie stać? Zachęcają do kupna kettleballs, ale czy wiecie, że te o wadze 2kg kosztują nawet kilkadziesiąt złotych? Może i inwestycja na dłuższy czas, ale uwierzcie mi, że po pewnym czasie te 2kg, to będzie za mało i będziecie chciały zwiększyć obciążenie.
Tak na koniec: doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się stworzyć uniwersalnego treningu dla każdego i uniwersalnej diety, dlatego w tych gazetach pokazywany jest pewien przekrój. Warto jednak pamiętać, żeby patrzeć na wszystkie porady z lekkim przymrużeniem oka. Zwłaszcza, że czasem do niektórych ćwiczeń podchodzą, jakby dopiero co je wymyślono, choć wcale tak nie jest. Nie skupiajmy się też na jednym ćwiczeniu, bo teraz jest modne. Zawsze o nich pamiętajmy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz